Z okazji pierwszego święta legendy w Dolinie Charlotty pod Słupskiem, w nowowybudowanym amfiteatrze odbył się koncert zespołu Stiltskin z Rayem Wilsonem w roli głównej. Panowie zagrali wyśmienicie swoje utwory, poza tym In the air tonight, oraz solowo Ray dwa utwory Genesis: Follow you follow me i jeszcze jeden… niestety znajomość repertuaru Genesis była skromna wśród publiczności, więc gdy artysta zawiesił głos, oczekując wsparcia, jedynie z kilku gardeł wyrwało się: The carpet crawlers heed their callers… Niemniej było to wspaniałe uczucie gdy mogłem wesprzeć moim zachrypniętym głosem takiego artystę ;). Zgromadzoną publiczność rozgrzały Sarah, Goodbye Baby Blue, czy Taking time z odniesieniem do Number of the beast… już myślalem, że za chwilę zjawi się Bruce Dickinson ze swoją drużyną. Koncert był kapitalny, uśmiechnięta twarz Raya Wilsona dobrze korespondowała z jego mocnym i miłym głosem. Nagłośnienie bez zarzutu, szczerze mówiąc dawno nie słyszałem tak czystych dźwięków podczas koncertu. Żałowałem tylko, że nie zagrali The lamb lies down on Broadway, jadąc na koncert słuchałem tego w samochodzie, ale to może następnym razem.
Dziękuję za ucztę i liczę na powtórkę…